Podobało mi się, gdy przestawały ryczeć ogniste palniki kierujące gorące powietrze w czaszę balonu. Wrażliwość słuchu powracała w zauważaniu lekkiego poświstywania wiatru. I ciszy. To w połączeniu z widokami na niskiej wysokości samolotowej pozwalającej na obserwację szczegółów – dawało pełną satysfakcję lotniczą i estetyczną.
Współczesne balony na ogrzane powietrze budowane są z nowoczesnych materiałów. Powłoki z włókna poliestrowego powlekanego poliuretanem przecinane są na gorąco i szyte nićmi nylonowymi – podstawa balonu jest z żaroodpornego Nomexu. Ponadto linki nośne ze stali nierdzewnej lub kevlaru; stelaż z palnikami, butle na płynny propan. Tylko od lat nic się podobno nie zmienia w konstrukcji kosza. Jak opowiadał mi znany pilot balonowy próby zastąpienia wikliny jakimś wymyślnymi tworzywami nie bardzo się udawały. Natura okazała się doskonalsza. Plecionka wiklinowa daje sztywną strukturę i zarazem bardzo elastyczną, dobrze wchłaniającą udary. Podobno temat ten podjął bez sukcesu sławny, nieżyjący już milioner “rekordożerca” Steve Fosset, który w szóstej próbie okrążył w 2002 r. samotnie Ziemię balonem. Ale to nie był balon na ogrzane powietrze. Leciał na dużej wysokości oddychając tlenem z butli w hermetycznej kabinie z kewlaru i włókna węglowego, podwieszonej do 42 metrowego balonu wypełnionego helem*. Steve Fosset zginął w samolocie w 2007 r.
Tylko raz po II wojnie światowej Polacy wygrali najsławniejsze zawody balonowe o Puchar Gordona – Benneta (w 1983 r. poznaniacy Stefan Makne i Ireneusz Cieślak ). Z tym drugim Panem krótko rozmawiałem chyba w 2007 r. podczas zawodów w Koninie. Zdjęcia w galerii dotyczą tego wydarzenia. Nawet sugerował, aby spisać jego wspomnienia. Nie bardzo byłem gotów na podjęcie wyzwania. Nie wzleciałem do wysokości zadania, pewnie szkoda. Sport balonowy wart jest popularyzacji.
* Przez chwilę Polska miała największy stratosferyczny helowy balon na świecie – Gwiazdę Polski (1938 r.). Miał latać na wysokościach 20-30 km.